Geniusz Fotografii
Rozdział III : JAKIEŚ DECYDUJĄCE MOMENTY /MOŻE/ ?
tłum. Maryla Wosik
konsultacja językowa /ang/ - Joanna Hood
konsultacja merytoryczna - Piotr Perczyński
CHWYTAJĄC DECYDUJĄCY MOMENT
W 1952 r.
czołowy francuski reporter Henri Cartier-Bresson opublikował książkę ze swoimi
zdjęciami. Była to książka, która nie tylko uczyniła go najbardziej
rozpoznawalnym fotografem na świecie, ale też przedstawił w niej artysta nowy i
bardzo przekonujący sposób myślenia o fotografii. The Decissive Moment
nie był oryginalnym tytułem, ale jego wersją w języku angielskim. Jej
oryginalny francuski tytuł Images a la Sauvette, oznacza zdjęcia
zrobione w akcji, w locie – kradzione zdjęcia – to mało pozytywne konotacje.
Ale idea „decydujących momentów”, to chwila, gdy przewidujący fotograf
wyprzedza znaczący moment w strumieniu toczącego się życia i chwyta go w ułamku
sekundy, a on staje się jedną z najbardziej uwodzicielskich idei w fotografii.
Jest to
idea często niezrozumiała. Decydujący moment, to niekoniecznie moment
szczytowej kulminacji akcji – upadający żołnierz w momencie, gdy trafia go kula
na zdjęciu Capy, kobieta demaskująca zaskoczonego kapusia na zdjęciu
Cartier-Bressona, zrobionym pod koniec wojny. Odnosi się to raczej do momentu,
gdy każdy element w wizjerze łączy się i powstaje obraz. A to otwiera się także
na mylne interpretacje, ponieważ może być rozumiany łącznie: zdjęcie pod
względem formalnym, punkt, w którym każdy formalny element jest w stanie
równowagi, w perfekcyjnej harmonii. Często także mamy do czynienia z takim
przypadkiem, ale fotografia, gdzie każdy formalny element jest perfekcyjny,
niekoniecznie jest także fotografią decydującego momentu. W rzeczywistości,
decydujący moment jest lepiej definiowany jako: moment, kiedy forma i treść
podążają razem i składają się na obraz, w którym formalne, emocjonalne,
poetyckie i intelektualne elementy stanowią budulec - w efekcie, gdy to
połączenie nadaje zdjęciu prawdziwe znaczenie.
Oto kopia
Decydującego momentu w bibliotece innego znanego fotografa, jednego z
kolegów Cartier-Bressona z fotoagencji Magnum. Cartier-Bresson na
tytułowej stronie egzemplarza swojego przyjaciela i kolegi, poszukiwacza
fotograficznej prawdy, zmienił uświęcony tytuł książki następująco SOME THE DCISIVE
MOMENTS /maybe?/
Z tej inskrypcji,
mimo, że może być ona traktowana z przymrużeniem oka, jasno wynika, że fotograf
zdawał sobie sprawę z paradoksów związanych z wyrywaniem momentu z powietrza i
utrwalaniem go, wybijanie go z kontekstu, poprzez przyznanie mu szczególnego
znaczenia, którego istotę to zdjęcie, jest w stanie lub nie, udźwignąć. Obraz
został stworzony, ale jest to zdjęcie
czego? Obawiał się, że w złych rękach, fotografia tego rodzaju, może po prostu
zredukować świat do serii zręcznych wzorów, wizualnych żartów, a w najgorszym
wypadku do anegdoty, które Cartier-Bresson uważał za "wroga fotografii".
Decydujący moment
czasami, choć nie zawsze, jest również momentem historycznym. Ale tutaj
Cartier-Bresson zorganizował wszystkie elementy w obrębie kadru, chwytając
moment w kulminacji akcji…
Foto
Henri Cartier-Bresson /French, 1908-2004/
Dessau 1945
Gelatin Silver print
|
…i stworzył fotografię,
która jest świadectwem szczególnego momentu historii. Jesteśmy tam, w 1945 r.,
mniej więcej w połowie roku, kiedy zbrodnie nazistów stały się znane dla
zszokowanego świata.
W
czasie, kiedy robił swoje słynne fotografie, Cartier-Bresson, przed wojną
pracował jako kamerzysta tak znanego reżysera, jak Jean Renoir, robił też film
dla amerykańskiego Biura Informacji Wojennej. Zatytułowany The return, film
dokumentował proces repatriacji z nazistowskich obozów. Więźniowie uwolnieni
przez aliantów, nie zawsze mogli natychmiast wrócić do domów, i byli lokowani w obozach przejściowych nieopodal,
gdzie czekali na wyjaśnienie swojej sytuacji. Ta scena miała miejsce w obozie
tranzytowym niedaleko Dessau, prowadzonym w tym czasie przez Amerykanów, a
wkrótce już miał przejść w ręce Rosjan.
Kolega
Cartier-Bressona, stojący przy nim, kręci materiał z tego dramatu, gdy właśnie
aresztowana Francuska oskarżyła inną kobietę o donoszenie na Gestapo. Krzyczała
na nią i uderzyła w twarz, raniąc jej nos, ale kadrując Cartier-Bresson
wybiera do wywołania tylko jedno z tych zdjęć, które zrobiono, gdy Francuzka zaczyna
krzyczeć na oskarżoną, klasyczny moment, który stał się symbolem Europy 45 r., a
także sytuacji agencji Magnum, którą Cartier-Bresson powołał do życia wraz z
innymi fotografami w 1947 r.
Pocałunek przed hotelem
de Ville
Roberta Doisneau’a stał się jedną z najbardziej ikonicznych fotografii wszechczasów
i jedną z najlepiej sprzedających się fotograficznych pocztówek. Teraz już
wiemy, że najbardziej znana fotografia Doisneau’a została zaaranżowana przez modeli
zatrudnionych do odegrania sceny namiętnego pocałunku młodych kochanków na
ulicy, ale to nie umniejsza popularności zdjęcia ani na jotę.
Foto
Robert Doisneau /French, 1912-94/
The Kiss at the Hotel de Ville, Paris 1945
Gelatin silver print
|
Robert
Doisneau był prawdopodobnie typowym przykładem wywołującym dobre skojarzenia,
uosobieniem fotografa humanisty tak, jak Cartier-Bresson był fotografem,
którego powojenna europejska fotografia potrzebowała. Jego zdjęcia były często
żartobliwe i w większości przypadków nigdy nie przekraczały cienkiej linii,
między sentymentem a bezspornym sentymentalizmem.
Był
także par excellence powojennym paryskim fotografem, związanym z miastem, tak
bardzo jak Atget czy Brassai. Ale podczas, gdy Atget miał więcej niż większą
dozę elegijnej melancholii w swojej wizji, Doisneau fotografował Paryż z
uśmiechem. Jego wizja, tak fikcyjna, jak Atgeta, była związana raczej z
kulturowym i populistycznym spojrzeniem na miasto, niż czymś bardziej
osobistym.
The Kiss był częścią zadania, które miało na celu ukazanie Paryża jako miasta romansu, oryginalnie były opublikowane na
dwustronicowej szpalcie magazynu Life i ukazywały całujące się namiętnie pary.
Doisneau
przyznał się później do wykorzystania aktorów do wszystkich ujęć, wobec tego,
mógł wybrać wolniejszy czas otwarcia migawki i przedstawiać każdą parę
kochanków jako nieruchome centrum wokół którego wiruje reszta żyjącego miasta.
Na początku zdjęcie nie przyciąga uwagi. To nie była wiodąca fotografia w tej
historii. Ale stopniowo coraz bardziej angażowała uczucia odwiedzających Paryż,
nabywców tego właśnie plakatu – zaaranżowanie decydującego momentu
zdjęcia, które nie tylko perfekcyjnie chwyta powojenny nastrój miasta, ale też
potwierdza reputację stolicy Francji, jako miasta kochanków.
Nowojorskie portrety
dzieci Helen Levitt, powstały głównie w latach 40. i 50., należą do najbardziej
radosnych przykładów gatunku fotografii ulicznej. W fotografiach robionych
głównie w biednych rejonach, włączając w to Harlem, Levitt nigdy nie była
protekcjonalna wobec swoich modeli i nie jest to też spojrzenie sentymentalne.
Foto
Helen Levitt /American, b. 1913/
New York c. 1942
Gelatin silver print
From A way of Seeing 1965
|
Max
Kozloff napisał, że Levitt zawsze trzyma dystans wobec modeli, ale był to
ciepły dystans, a to dokładnie określa jej styl. Mimo to, była ostra, a nawet
twarda w swoim podejściu i całkowicie wolna od filisterskiego sentymentalizmu,
którym mogli być skażeni najlepsi francuscy fotografowie humaniści. Ktoś mógłby
powiedzieć, że Levitt praktykowała cwaniacką nowojorską wersję humanistycznego
podejścia, nieco bardziej kruchego, chociaż głównie optymistyczna, nadal
zachowała ślad zawziętego realizmu.
Levitt
także nie prezentowała perfekcyjnego podejścia do fotografii decydujących
momentów. Jej zdjęcia mogły być nieco niezdarne kompozycyjnie, nieco
przekrzywione. Nie tak bardzo była zainteresowana w uzyskaniu perfekcyjnej
kompozycji, jak chodziło jej o zdjęcie oddające energię ulicy i, jeśli było ono
lekko zaburzone na brzegach, to taka sama przecież była ulica.
Zajęło
jej trochę czasu zdobycie opinii zasłużonego fotografa, możliwe dlatego, że
była kobietą, możliwe, że jej obrazowość koncentrowała się raczej na małych,
niż dużych tematach. To zdjęcie jest typowe dla Levitt, dwie nastolatki
kroczące dumnie ze swoimi rzeczami ulicą lepszej części Nowego Jorku,
dziewczyna z butelką najwyraźniej żartuje ze swojej koleżanki w ciąży. To
fotografia, która nie udaje, że jest szczera, ale utrzymuje atmosferę
absolutnej spontaniczności. Przede wszystkim iskrzy energią ulicy. Łatwo sobie
wyobrazić wymiany ripost pomiędzy Levitt /przede wszystkim zadziorną kobietą/ i
jej młodymi modelkami.
poprzedni następny post
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz