Geniusz Fotografii
Rozdział I : IMPERIUM FOTOGRAFII
tłum. Maryla Wosik
konsultacja językowa /ang/ - Joanna Hood
konsultacja merytoryczna - Piotr Perczyński
ŚWIADECTWO ŚWIATA
Patrząc z perspektywy czasu, jest
oczywiste, że debata o doniosłości fotografii, aczkolwiek szeroko
rozpowszechniona, miała mniejszy praktyczny wpływ na rozwój XIX-wiecznej
fotografii, niż jej funkcja gromadzenia informacji, jej wykorzystania, krótko
mówiąc, w charakterze świadka. Wiele z najznakomitszych fotografii XIX w.
zostało wykonanych w celu gromadzenia, utrwalenia, katalogowania, badania,
kategoryzacji substancji świata materialnego. Aparat pomógł stworzyć zasady
wiedzy, wiedzy, która zarówno wspomagała jak i usprawiedliwiała kapitalistyczną
przedsiębiorczość. Można powiedzieć, że był tak użytecznym i wszechobecnym
narzędziem kolonizacji, jak broń. Jak napisała Susan Sontag:
Fotografowanie polega na przywłaszczeniu
sobie fotografowanej rzeczy. To znaczy postawienie się w pewnej określonej
relacji ze światem, tożsame z wiedzą – więc jak władza.
W ciągu pierwszych dwóch dekad fotografia
rozprzestrzeniła się wszędzie. Wielka Brytania i Francja skolonizowały ¾ globu,
a fotografowie z obydwu krajów rejestrowali nie tylko stan posiadania obydwu
imperiów, lecz również ‘obszary’, które pozostawały poza nimi. Fotografia była
używana do gromadzenia faktów, informacji na temat wszelkiego rodzaju rzeczy.
Była na służbie naukowców, geografów, geologów, etnografów, archeologów,
zoologów, botaników i fizjologów. Była używana przez inżynierów, architektów,
producentów, żołnierzy i administratorów, którzy budowali francuskie i
brytyjskie imperia.
Fotograficzna dokumentacja wojny dostarczała także
przekonujące materiały pomocne w pisaniu historii, nieuchronnie opracowywane
przez zwycięzców. Większość z ocalałych fotografii wojny secesyjnej, na
przykład, została wykonana przez późniejszych zwycięzców, Północ, a obrazy
przerażających warunków konfederackich obozów jenieckich, służyły jako
antykonfederacka propaganda. Po wojnie, wielu tych samych fotografów
kontynuowało fotograficzne badania zachodnich terytoriów, skolonizowanych i
eksploatowanych przez rząd Unii armię, koleje i inne przedsiębiorstwa.
Kolonizacja nie ograniczała się do odległych
egzotycznych lądów. Fotografia wkrótce została użyta jako część aparatu
państwowego i prywatnego kapitału kontrolującego świat zachodu. Nauka w XIX w
sponsorowana przez sztywno skodyfikowany klasowo system, miała uzasadniony
interes w produkowaniu wizualnych dowodów, służących uzasadnieniu założeń,
które wzmacniały społeczną hierarchię. Od połowy XIX w fotografia była
wykorzystywana przez nauki zajmujące się człowiekiem, jak: medycyna,
psychiatria, antropologia, nawet kryminologia – do porównawczych studiów
ludzkich „typów”. W Szwajcarii Carl Durheim sfotografował około 200
bezdomnych ludzi dla potrzeb policyjnych rejestrów, pierwszych tego rodzaju. A
w latach 1880 i 90 Alphonse Bertillon użył fotografii z ręki /nieformalne określenie fotografii policyjnej lub zdjęcia rezerwacyjnego - m.w./ do stworzenia
złożonego typologicznie systemu kryminalnej identyfikacji, opartego na
pomiarach i porównaniach części ciała /antropometrycznych/.
Nikt w XIX nie rozpoznawał tendencyjnej natury
naukowych „faktów” zgromadzonych za pomocą sprzętu fotograficznego. Była to era
wielkiej akceptacji dla fotograficznych świadectw, jako czystych faktów,
niepodważalnej prawdy. Jeżeli kamera była postrzegana, jako narzędzie do
preparowania kłamstw, było to tylko konsekwencją prezentacji indywidualnego
punktu widzenia i subiektywnych akcentów. Odbiór w żaden sposób nie
kwestionował pielęgnowanych przekonań o społeczności, która wynalazła
fotografię – mianowicie, że europejskie społeczeństwa i kultura oraz biała rasa
były z założenia lepsze od wszystkich i wszystkiego.
A właściwym repozytorium dla
tych fotografii nie były ramy na ścianach salonu, ale książki w prywatnych
bibliotekach lub zinstytucjonalizowanych archiwach. Wiele z XIX-wiecznych
odbitek, które zdobią teraz ściany muzeów oraz indywidualnie osiągają ogromne
ceny na aukcjach, były pierwotnie wklejane do książek lub albumów. Nie uważano
ich za sztukę, lecz ilustrację. Fotografia odpowiadała na głęboką ludzką
potrzebę oglądania świata w detalach i pojawiła się, gdy rozgorzały zażarte
debaty zarówno w naukach jak i w sztuce. W nauce ogniskowały się wokół
empirycznej obserwacji. W sztuce był to realizm. Fotografia – na poły nauka, na
poły sztuka – przyczyniła się znacznie do tych dwóch debat, dosłownie wpływając
na XIX-wieczną percepcję świata.
Jednak
powinno się podkreślić, że ilustracja nie miała wtedy tak deprecjonujących
konotacji, jakie nadajemy jej dzisiaj. Wiele z tych dokumentalnych fotografii
było zrobionych przez wybitnie wyrafinowanych amatorów, zwykle wprawionych w
malarstwie, którzy często przenosili to wyrafinowane spojrzenie na grunt
fotografii.
W czasie dekady lat 50. XIX
w., kiedy powstały pierwsze fotograficzne stowarzyszenia i gdy zainicjowano
działalność salonów imitujących charakter malarskich salonów wystawowych,
profesjonalni „amatorzy”, którzy je odwiedzali, by dyskutować o fotografii,
mieli też zaskakująco wyrafinowane definicje tego, co dziś nazywamy estetyką
fotografii. Tacy właśnie fotografowie przyczynili się do powstania poważnych
publikacji książkowych poświęconych fotografii, a opublikowanych przez spółki
wydawnicze jak Blanquart-Evrard w Lille lub H. de Fonteny w Paryżu, książki w
charakterze artystycznych etiud, starożytnych lub orientalnych, podróżniczej
fotografii. Studia nad tymi publikacjami, jak również podobnymi, ukazały, że
fotografowie nieświadomie definiowali sztukę fotografii nie jako
pseudo-malarstwo, choć paradoksalnie czynili starania, by fotografie jak
malarstwo wyglądały. Czasami czerpali oni z tradycji malarskich, czasami jak
pisarz Maxime du Camp czy archeolog J.B. Greene na środkowym wschodzie –
znaleźli niezależny nowy, surowy język fotografii, poprzez nieskrępowane
opowiadanie o tym, co mają przed oczami. Gdy chodzi o fotografię, mieli ambicję
do traktowania jej nie jako sztuki, która naśladuje malarstwo, ale dziedziny
niezależnej, ze swymi własnymi szczególnymi zasadami, normami i językiem.
Za kluczowych fotografów lat
50. XIX w. uważa się odpowiednio Rogera Fentona i Gustava Le Grey we Francji i
Anglii, przyjaciół, jak również kolegów /obaj studiowali z francuskim malarzem
Paul Delaroche’a/. Ich kariery przebiegały podobnie, a prace były dowodem
rosnącego profesjonalizmu, dychotomii między sztuką i dokumentacją, oraz
tendencji do przechodzenia z papieru w kierunku szklanych negatywów.
Obaj eksponowali swoje prace w salonach i na
wystawach, zarówno fotografie wykonane w konwencji dokumentalnej/dokumentującej
jak i artystycznej. Każdy z nich wydaje się, że rzeczywiście, bez wysiłku
porusza się pomiędzy konwencjami fotografii dokumentalnej, naukowej i świadomie
artystycznej.
Fenton rozpoczął swoją karierę we wczesnych latach 50.
XIX w serią fotografii podróżniczych z Rosji, dokumentującą posągi i zabytki
dla British Museum, jak również robiąc zdjęcia rodziny królewskiej za czasów
królowej Wiktorii. W 1855 r. odbył swoją sławną podróż do Crimea, gdzie
merytorycznie zdefiniował gatunek dokumentalnej fotografii wojennej, a po
powrocie do Anglii zrobił szereg wielkoformatowych pejzaży i studiów
angielskich katedr. Pod koniec dekady zaangażował się w media, robiąc, świadomy
odniesień do walorów malarskości, najlepsze fotografie, okazałe martwe natury
na modłę szkoły duńskiej, tak bardzo szanowane przez angielskich kolekcjonerów
sztuki.
Kariera Le Graya toczyła się podobnie. Fotografował
architekturę, pejzaże, robił portrety, zajmował się fotografią dokumentalną w
równie wszechstronny, uniwersalny sposób. Największy sukces osiągnął swoimi
„marines”, serią wielkoformatowych pejzaży morskich, w których poprzez rozważną
ekspozycję i manipulacje zastosowane przy wywoływaniu, przezwyciężył mankament
wczesnych fotograficznych metod – za jasne niebo – na jego fotografiach morze
zwieńczone było wyrazistym sklepieniem niebieskim.
Ale obydwaj, zarówno Fenton i Le Gray, dwóch
największych fotografów dekady 1850., porzuciło fotografię w latach 60 XIX w.
Fenton gardząc wzrastającą komercjalizacją fotografii, wrócił do swej
pierwotnej profesji, prawa. Odejście Le Graya było jeszcze bardziej
spektakularne. Jego fotograficzne przedsięwzięcia skończyły się porażką,
zostawił po sobie długi, porzucił żonę, dzieci i udał się na środkowy wschód.
Zarabiał jako nauczyciel rysunku w Kairze, zdążył zrobić kilka fotografii w
Egipcie, zmarł tam w 1884 r., nigdy nie powróciwszy do ojczyzny.
Chociaż Le Gray nie był dobrym biznesmenem, problemy
zarówno jego jak i Fentona wynikały raczej z niepewności statusu fotografii. Le
Graya dwukrotnie odrzucono z corocznego paryskiego salonu - arbitra
europejskiego gustu XIX wiecznej sztuki, i pomimo sukcesu jego morskich
pejzaży, musiał przeżywać bardzo głęboko dwuznaczności wokół dziedziny, którą
uprawiał.
Krytycy fotografii mieli głęboką świadomość problemu.
W długim i wnikliwym eseju napisanym w 1857 r. lady Elizabeth Eastlake
przedstawiła argumenty za i przeciw fotografii – główną jej zaletę upatrywała w
użyteczności – przeciwstawiła jej ambicje prowadzące do uczynienia z fotografii
sztuki wyższej. Lady Eastlake została sfotografowana w połowie 1840 r. przez
wielkich edynburskich kalotypistów Hilla i Adamsona, i uznała, że ich praca „do
dziś pozostaje najbardziej niezwykłym osiągnięciem nowego wynalazku”. Nie
ukrywa faktu, że preferuje nieostrości, rozmycie fotograficznego papieru
negatywowego, lamentując nad szklanymi płytami z tego samego powodu, dla
którego inni je uwielbiali.
Miała też jasność co do właściwego miejsca fotografii
w systemie rzeczy, który nie służył tworzeniu sztuki, ale rejestracji
świata.
W tym sensie żadna fotografia, która
została kiedykolwiek zrobiona: na niebie, na ziemi, w głębinach morskich,
każdej rzeczy czy sceny, jakkolwiek wadliwa, gdy oceniany artystyczną miarą,
jest pozbawiona szczególnego, jak moglibyśmy określić, historycznego znaczenia
…. jest zapisem faktów życia i godzin i to jest niepodważalne.
Pierwsi fotografowie mogli wzorować się na malarskiej estetyce, ale mogli także podążać za własną intuicją. Co Dr Thomas Keith zobaczył tutaj, do góry nogami na szlifowanym ekranie swojego aparatu, zainspirowany skrajnym, minimalistycznym rodzajem zdjęć ?
Foto
Dr Thomas Keith /Scotish 1827-95/
The Castle and West Princes Street Gardens
early 1850.
Salted-paper print from waxed-paper negative
|
Dr Thomas Keith, wybitny edynburski chirurg, zastosował system woskowanego
papieru negatywowego dla uzyskania możliwie najwyższego poziomu tego materiału.
Jego kariera jako fotografa trwała krótko – zaledwie kilka lat /przypadała na
wczesne lata 50. XIX w./, ale stworzył około 200 negatywów – obrazy te były
wśród najbardziej zaawansowanych technologicznie i wysublimowanych artystycznie
prac tego okresu. Jego wielkie negatywy /mierzące w przybliżeniu 28 cm2/
nadawały fotografiom monumentalną jakość, a on używał tych niezwyczajnych
formatów z wielką zręcznością i oryginalnością.
Keith fotografował
głównie w Edynburgu i jego okolicach. Koncertował się przede wszystkim na
malowniczych detalach raczej starej części miasta, niż nowej. Jednym z jego
ulubionych miejsc był cmentarz Greyfriars ze starożytnymi grobami. Tam właśnie
wtedy odkrył, że fotografia miała szczególny dar rejestrowania efektów
świetlnych na spatynowanych, pokrytych bluszczem kamieniach.
Ten widok zamku Castle
Esplanade z Princess Street Gardens jest najbardziej śmiałym obrazem i tak
minimalistycznym jak malarstwo Ellsworth Kelly, zarówno tonalnie jak i pod
względem surowej/wyrazistej kompozycji. Ogrody są w głębokim cieniu i Keith
równoważy ten efekt przeciwieństwem białego nieba, pochylając kamerę, by
stworzyć linię przekątnej przecinającej obraz niemalże od rogu do rogu z Castle
Rock na górze i Free Church Assembly Hall na dole w rogu drugim. Jest to
integralna fotograficzna koncepcja – nowoczesna, wyprzedzająca o całą dekadę
swój czas.
Gdy zlecono mu
fotografowanie Crimean War, Roger Fenton umówił się z wydawcą Thomasem Agnew,
że fotografie zostaną wprowadzone do obiegu rynkowego. I te pokolorowane wersje
jego raportu, jak również te, które realizowały nakaz prezentowania korzystnego
wizerunku wydarzeń.
Foto
Robert Fenton /English, 1819-69/
Valley of the Shadow of Death 1855
Salted-paper print from waxed-paper negative
|
Fenton jest powszechnie znany, jako pierwszy wojenny fotograf, a jego
dokument Crimea jest bardziej naznaczony tym, co fotograf pominął – choroby,
śmierć – niż przez to, co w fotografiach się zawierało.
Była to przede wszystkim komercyjna decyzja. Chociaż nie mógł pokazać działań wojennych, zawarł w fotografiach wystarczające dowody świadectw walk w postaci dewastacji i zwłok, nawet wrogów. Fenton zdecydował się na portrety oficerów oraz panoramy pól walki. Oficerowie, których sportretował, ich rodziny, najchętniej kupowali jego prace, więc spojrzenie Fentona na tę spartaczoną wojnę, jako gloryfikowane historyczne widowisko trafiło w oczekiwania nabywców. Niestety, pomimo pochwał dla jego fotografii, nikt nie chciał pamiętać o Crimea. Przedsięwzięcie okazało się komercyjną porażką.
Była to przede wszystkim komercyjna decyzja. Chociaż nie mógł pokazać działań wojennych, zawarł w fotografiach wystarczające dowody świadectw walk w postaci dewastacji i zwłok, nawet wrogów. Fenton zdecydował się na portrety oficerów oraz panoramy pól walki. Oficerowie, których sportretował, ich rodziny, najchętniej kupowali jego prace, więc spojrzenie Fentona na tę spartaczoną wojnę, jako gloryfikowane historyczne widowisko trafiło w oczekiwania nabywców. Niestety, pomimo pochwał dla jego fotografii, nikt nie chciał pamiętać o Crimea. Przedsięwzięcie okazało się komercyjną porażką.
Przyczynił się do tego wymowny tytuł „Dolina
cieni i śmierci” z 23 psalmu – abstrahując od tego, sama fotografia jest w swym
charakterze bardzo mocna. Surowa i bezkompromisowa, jest dowodem na to, że
trafna metafora może często przebić dobry mocny fakt. Fenton nie mógł pozwolić, by fakty zepsuły zamierzony efekt. Posępna, usłana kulami armatnimi droga
znajdowała się kilka mil od miejsca, gdzie 600 walecznych złożyło daremną
ofiarę życia – na rok przed zrobieniem fotografii. W czasie gromadzenia,
układania w stosy rosyjskich armatnich kul przygotowywanych do zwrotu wraz z
nawiązką, zrobił Fenton dwa negatywy. Nade wszystko, ta właśnie fotografia
pobudza wyobraźnię i może ją wypełnić trudną do zniesienia treścią, którą Fenton
obawiał się wyjawić.
Paul Seawright był świadomy, że naśladuje Fentona, kiedy fotografował skorupy niewybuchów, ale jego celem nie było zręczne postmodernistyczne odniesienie. Wynajęty przez Imperial War Museum jako wojenny fotograf-artysta, dokumentował następstwa zachodniej interwencji w Afganistanie po 11 09.
Foto
Paul Seawright /Irish, b. 1965/
Afghanistan 2002
Chromogenic /Type C/ colour print
From the series Hidden
|
Są to oczywiście interesujące paralele z Fentonem i
XIX-wieczną fotografią wojenną, ale podczas gdy XIX-wieczni fotografowie nie
mogli dokumentować działań wojennych, dla Seawrighta był to świadomy wybór –
fotografowanie następstw walk i pejzaży wojennych. Seawright jest artystą
fotografikiem i był bardziej zainteresowany kontemplacyjnym wymiarem zdjęć z
Afganistanu. Jest po prostu jednym z wielu fotografów działających
współcześnie, którzy zajmują się problematyką natychmiastowej gratyfikacji w
postaci newsa fotograficznego, a którzy wybierają bardziej przemyślane, kompleksowe
podejście.
Seawright fotografował pustynne pejzaże Afganistanu, niszczone przez niejedną imperialistyczną wojnę, w dyskretny, klarowny sposób. Tak jak tytuł serii - ukryty – sugeruje, Seawright jest zainteresowany nie tylko fotografowaniem widocznych skutków wojny. Oczywiście, zniszczone budynki, ofiary śmiertelne, sprzęt militarny i niewybuchy leżą wszędzie. Chociaż pomijając fakt, że pokój w Afganistanie jeszcze nie nastąpił, być może jeszcze bardziej śmiercionośne dziedzictwo wojny sięga okupacji rosyjskiej, ukryte głęboko pod ziemią.
Przeciwpiechotne miny: radioaktywne skażenie pochodzące z niewybuchów pokrytych uranem niosą zdradliwe długotrwałe skutki. Wojna ma swoje bezpośrednie konsekwencje dla niewinnych ludzi. Ale nawet gdy walki teoretycznie ustają, zniszczenia trwają nadal. Jak wymowne fotografie Seawrighta demonstrują, współczesne działania wojenne są także katastrofą dla środowiska naturalnego.
Na jego sławnym zdjęciu asystenci Fentona mogli przemieszczać pociski dla lepszego efektu zdjęcia. Mądrze Seawright nigdy nie zbliżył się do niewybuchów.
Seawright fotografował pustynne pejzaże Afganistanu, niszczone przez niejedną imperialistyczną wojnę, w dyskretny, klarowny sposób. Tak jak tytuł serii - ukryty – sugeruje, Seawright jest zainteresowany nie tylko fotografowaniem widocznych skutków wojny. Oczywiście, zniszczone budynki, ofiary śmiertelne, sprzęt militarny i niewybuchy leżą wszędzie. Chociaż pomijając fakt, że pokój w Afganistanie jeszcze nie nastąpił, być może jeszcze bardziej śmiercionośne dziedzictwo wojny sięga okupacji rosyjskiej, ukryte głęboko pod ziemią.
Przeciwpiechotne miny: radioaktywne skażenie pochodzące z niewybuchów pokrytych uranem niosą zdradliwe długotrwałe skutki. Wojna ma swoje bezpośrednie konsekwencje dla niewinnych ludzi. Ale nawet gdy walki teoretycznie ustają, zniszczenia trwają nadal. Jak wymowne fotografie Seawrighta demonstrują, współczesne działania wojenne są także katastrofą dla środowiska naturalnego.
Na jego sławnym zdjęciu asystenci Fentona mogli przemieszczać pociski dla lepszego efektu zdjęcia. Mądrze Seawright nigdy nie zbliżył się do niewybuchów.
By przeciwdziałać argumentom, że fotografia dostarczała zbyt wielu szczegółów by być sztuką, Gustav Le Grey zaproponował swoje „teorie wyrzeczeń”. Fotografowie powinni być przygotowani na utratę ogólnej ostrości zdjęć na rzecz bardziej artystycznego efektu. W tym przypadku wybrał przedłużoną ekspozycję, chmury więc przemieszczając się, lekko poruszone, dały efekt zmiękczenia obrazu.
Foto
Gustav Le Grey /French 1820-84/
View on the Sea - The Cloudy Sky c. 1856
Albumen silver print from wet-collodion negative
|
Mokre płyty kolodionowe
były niezwykle czułe na błękitne światło. W nieco gorszych technicznie
warunkach oznaczało to, że kiedy artysta fotografujący pejzaż naświetlał
prawidłowo ląd, niebo na odbitkach było prześwietlone i pozbawione wyrazu,
puste. By przezwyciężyć ten problem fotografowie zmuszeni byli pracować o świcie
bądź o zmierzchu, kiedy błękitnego światła było stosunkowo mało, lub musieli
mieć dwa negatywy. Jeden naświetlany, by uchwycić detale na niebie, drugi – na
lądzie, albo jak w tym wypadku na morzu. Gdy obydwa negatywy były wywoływane
razem, uzyskiwano prawidłowo zbalansowany krajobraz. Przynajmniej tak było w
teorii. Uzyskać satysfakcjonujący efekt w praktyce było znacznie trudniej.
Jedynym fotografem, który uczynił to z dużym powodzeniem, stosując tę kombinację, był Gustav Le Gray, który użył tej techniki do zrobienia najbardziej podziwianych fotografii z 1850 r. – jego monumentalnych pejzaży morskich. Chociaż inni fotografowie próbowali uzyskać obraz wyrazistego nieba w swoich pracach, to Le Grey’owi udało się uchwycić właściwy klimat.
Jest to jeden z bardziej interesujących impresjonistycznych w wyrazie pejzaży morskich Le Grey’a, a gdy oceniamy go pod względem niedoświetlonego pasa morza na dole, jedyny, w którym zastosował tylko jedną ekspozycję. Pejzaże morskie chociaż imponujące, mogą czasami wydawać się trochę przedobrzone, ale jest to jednocześnie jedna z jego najbardziej artystycznych fotografii, artystycznych z punktu widzenia raczej fotografii niż malarstwa.
Jedynym fotografem, który uczynił to z dużym powodzeniem, stosując tę kombinację, był Gustav Le Gray, który użył tej techniki do zrobienia najbardziej podziwianych fotografii z 1850 r. – jego monumentalnych pejzaży morskich. Chociaż inni fotografowie próbowali uzyskać obraz wyrazistego nieba w swoich pracach, to Le Grey’owi udało się uchwycić właściwy klimat.
Jest to jeden z bardziej interesujących impresjonistycznych w wyrazie pejzaży morskich Le Grey’a, a gdy oceniamy go pod względem niedoświetlonego pasa morza na dole, jedyny, w którym zastosował tylko jedną ekspozycję. Pejzaże morskie chociaż imponujące, mogą czasami wydawać się trochę przedobrzone, ale jest to jednocześnie jedna z jego najbardziej artystycznych fotografii, artystycznych z punktu widzenia raczej fotografii niż malarstwa.
Foto
David Octavius Hill /Scotish, 1802-70/
and Robert Adamson /Scotish, 1821-48/
Miss Elizabeth Rigby /later Lady Eastlake/
c. 1844--45
|
Edynburski duet David
Octavius Hill i Robert Adamson jest powszechnie uważany za pierwszych artystów
fotografii. Portrety w technice kalotypii są postrzegane, jako prawdziwie
prekursorskie, wybitny zbiór prac stworzonych w hołdzie nowemu medium. Ta młoda
modelka Elizabeth Rigby mogła później poprzeć tę opinię w swojej własnej wymownej
prozie, jako lady Elizabeth Eastlake była jednym z pierwszych wnikliwych
krytyków fotografii.
Jeżeli podstawową cechą charakterystyczną dagerotypu była klarowność w stylu Holbeine’a, to mocą kalotypii był rembrandtowski światłocień, jakość przede wszystkim wykorzystana przez Hilla i Adamsona. Szersze efekty osiągnięte dzięki włóknistemu papierowi negatywowemu, bliższe sugestywnemu romantycznemu naturalizmowi, preferowane przez malarzy tamtych czasów, były uważane za piękniejsze i bardziej artystyczne, jak uznała sama lady Elizabeth Eastlake.
Malarz Hill współpracował z fotografem Adamsonem, by stworzyć ponad 400 portretów dysydenckich duchownych wolnego kościoła Szkocji. Potrzebował ich jako aide-memoires /konspekt/ dla wykonania malarskich portretów przedstawicieli pierwszego zgromadzenia kościoła w 1843, wydarzenia znanego jako Disruption. Ostatecznie galeria podwójnych portretów /zdjęcia i obrazy/ była rozszerzona o zawarte w kolekcji wizerunki przedstawicieli intelektualnej społeczności Edynburga, a nawet rybackiej wspólnoty Newhaven.
Efekt światłocienia został osiągnięty dzięki temu, że Hill i Adamson wykonywali swoje kalotypie przy świetle słonecznym. Portretowana Elizabeth Rigby wydaje się być w pomieszczeniu, ale najprawdopodobniej została upozowana razem z rekwizytami na zewnątrz. W rzeczywistości kamienne ściany studia mogły być tłem dla tego portretu. Malujący się na jej twarzy lekki smutek, jeśli nie cierpienie, usztywnienie sylwetki, nie musi być związane z koniecznością trwania w bezruchu przez długi czas ekspozycji. Prawdopodobnie drżała, nawet jeśli fotografia wykonywana była w letnim słońcu Edynburga – kobieta była gotowa cierpieć niedogodności dla nowej sztuki, której była żarliwą orędowniczką.
Jeżeli podstawową cechą charakterystyczną dagerotypu była klarowność w stylu Holbeine’a, to mocą kalotypii był rembrandtowski światłocień, jakość przede wszystkim wykorzystana przez Hilla i Adamsona. Szersze efekty osiągnięte dzięki włóknistemu papierowi negatywowemu, bliższe sugestywnemu romantycznemu naturalizmowi, preferowane przez malarzy tamtych czasów, były uważane za piękniejsze i bardziej artystyczne, jak uznała sama lady Elizabeth Eastlake.
Malarz Hill współpracował z fotografem Adamsonem, by stworzyć ponad 400 portretów dysydenckich duchownych wolnego kościoła Szkocji. Potrzebował ich jako aide-memoires /konspekt/ dla wykonania malarskich portretów przedstawicieli pierwszego zgromadzenia kościoła w 1843, wydarzenia znanego jako Disruption. Ostatecznie galeria podwójnych portretów /zdjęcia i obrazy/ była rozszerzona o zawarte w kolekcji wizerunki przedstawicieli intelektualnej społeczności Edynburga, a nawet rybackiej wspólnoty Newhaven.
Efekt światłocienia został osiągnięty dzięki temu, że Hill i Adamson wykonywali swoje kalotypie przy świetle słonecznym. Portretowana Elizabeth Rigby wydaje się być w pomieszczeniu, ale najprawdopodobniej została upozowana razem z rekwizytami na zewnątrz. W rzeczywistości kamienne ściany studia mogły być tłem dla tego portretu. Malujący się na jej twarzy lekki smutek, jeśli nie cierpienie, usztywnienie sylwetki, nie musi być związane z koniecznością trwania w bezruchu przez długi czas ekspozycji. Prawdopodobnie drżała, nawet jeśli fotografia wykonywana była w letnim słońcu Edynburga – kobieta była gotowa cierpieć niedogodności dla nowej sztuki, której była żarliwą orędowniczką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz