Geniusz Fotografii
Rozdział I : IMPERIUM FOTOGRAFII
tłum. Maryla Wosik
konsultacja językowa /ang/ - Joanna Hood
konsultacja merytoryczna - Piotr Perczyński
Formalny, często na poły abstrakcyjny modernizm, Westona i Stranda, wydawał
się realizować wszystkie jakości niezbędne sztuce fotografii. Ale były też inne
poglądy na fotografię artystyczną.
Foto
Jacques-Henri Lartigue
/French, 1894-1986/
Gelatin silver prints
|
W 1964 r., w
Muzeum Sztuki Nowoczesnej /MoMA/ w Nowym Jorku, trzymający pieczę nad działem
fotografii artystycznej zorganizował wystawę amatorskich fotografii wtedy 70-letniego
Francuza Jacques-Henri Lartigue. Jakby tej herezji było za mało, prezentowane zdjęcia
powstały 50 lat wcześniej, przed I wojną światową, gdy Lartigue był jeszcze
dzieckiem. Wystawa prac Lartigue’a była trzecią z kolei, pod kuratelą Johna
Szarkowskiego, młodego nowego szefa departamentu fotografii MoMA, powołanego w
1962 r. na najbardziej prestiżowe stanowisko w tej instytucji w dziale
fotografii. Szarkowski chcący naturalnie odcisnąć swe piętno i umocnić
autorytet na początku kadencji, zaprezentował w 1963 r. dwa albumy fotografii i
scrapbooków Lartigue’a. Bardzo nimi zainspirowany zdecydował się oddać mu honor
i uczynił go jedynym aktorem spektaklu, jakim była indywidualna wystawa
fotografii.
Urodzony w
1894 r. Jacques-Henri Lartigue pochodził z bogatej francuskiej rodziny, a swój
pierwszy aparat otrzymał w wielu 7 lat. Zdjęcia prezentowane przez
Szarkowskiego na wystawie CHŁOPIĘCE FOTOGRAFIE Jacques-Henri Lartigue’a
były dokładnie tym, czyli chłopięcymi fotografiami zrobionymi we wczesnych latach
XX-wieku. Przedmiotem zainteresowania Lartigue’a było jego życie, godne
pozazdroszczenia dzieciństwo, przywilejów i luksusu. Fotografował swój dom,
swoich krewnych i służbę domową ojca. Fotografował na wakacyjnych plażach i w
Bois de Boulogne Jego ojciec interesował się sportem i szybkością, fotografował
więc wyścigi samochodowe, brawurowe loty śmiałków samolotami i balonami.
Znajdujemy tu fascynujące i sugestywne migawki z życia ludzi uprzywilejowanych
przed I wojną światową.
Młodzieńcze
zdjęcia Lartigue’a zdają się być połączeniem naiwności i wyrafinowania. Jego
kadrowanie jest elementarne, ale była to prostota wyrażana w formie
niekonwencjonalnej wykadrowanego przez artystę zdjęcia. Jego fotografie były
pełne dziwnych, pustych przestrzeni, z symbolicznymi przedmiotami
umiejscowionymi tak blisko krawędzi ramy, że prawie umykały z kadru. Były także
bardzo zabawne. Młody chłopak najwyraźniej lubił dziwne efekty i nie ustawał w
ich stosowaniu. Rzeczywiście, zarówno w wieku 8, 10 i 12 lat Lartigue czynił
dokładnie to, co robili profesjonalni fotografowie. Uczył się na swoich
zdjęciach, starając się powtarzać udane efekty, które akceptował – a pozbywał
się tych chybionych, których nie akceptował.
I to było
to, co zainteresowało Szarkowskiego – nie do końca historia, którą Lartigue
opowiadał, choć było to fascynujące, ale sposób w jaki to robił. Inne migawki z
życia zamożnych rodów tego czasu, mogły wyrazić podobną w swej treści opowieść,
ale Szarkowski wybrał Lartigue’a dla formalnych wartości jego prac – lub, jakby
powiedział Weston, gdyby kiedykolwiek je widział, za ich brak formalnych wartości.
Szarkowski cenił ich bezpośredniość, ich żywą spontaniczność, ich kompozycyjną
idiosynkrazję – wszystkie jakości, które powstały, bo młody Lartigue nie miał
wiedzy o jakichkolwiek zasadach, nie uświadamiał sobie faktu, że je łamie. Jak
Szarkowski napisał: i jakość lub jego „oko”. Jeżeli elementarną intencją
fotografów było tworzenie sztuki, tym lepiej, zatem najlepsi modernistyczni
artyści fotografowie, jak Alfred Stieglitz i Edward Weston byli generalnie
plasowani na szczycie muzealnych kanonów w kategorii „wielcy”. Każdy, komu dano
wyróżnienie w postaci wystawy indywidualnej w MoMa był na najlepszej drodze do
włączenia do kanonu.
Jest prawdą, że był jeden wymowny szczegół w powstaniu wystawy Lartigue’a,
który stanowił zarówno odzwierciedlenie praktycznego, jak i filozoficznego
punktu widzenia. Zawierało się to w zmianie kontekstu: z prywatnego na
publiczny, z rodzinnego albumu na sztukę muzealną, profesjonalne odbitki
zostały powiększone, a Szarkowski zawiesił je w rzędach, dokładnie jak ktoś, kto
wieszałby wystawę Edwarda Westona, chociaż jest mało prawdopodobne, by Weston
wystawę w tej postaci aprobował. Kiedyś pogardliwie napisał /wcześniej/ o
setkach przemęczonych biznesmenów, kupcach i znudzonych bezczynnością
kobietach, którzy traktowali fotografię jak wakacyjne hobby – a następnie
przedstawiali swe dokonania, jako działa sztuki.
Niemniej jednak, jakkolwiek wystawione, świadome wyzwania takie jak pokaz
dorobku Lartigue’a w MoMA rodziły wiele pytań. Po pierwsze, jeżeli aspekt
formalny przeważał w ocenie fotografii – na ile dobrze zostały skomponowane,
ich światło, wyczucie czasu itd. – czy to umniejszało wagę ich treści. To, że
ktoś wybiera, jako obiekt fotografii białe konie czy potworności wojny w Iraku,
to jest to z pewnością wybór fundamentalny, którym obarczony jest każdy
fotograf. Po drugie, ponieważ fotografia Lartigue’a była całkowicie intuicyjna,
czy jego praca była tylko wypadkową niezaplanowanych wydarzeń? I kto powinien
rozstrzygać o ich estetycznych zaletach? Co czyni prace Lartigue’a lepszymi od
prac innych fotografów, i co cała ta sprawa z podniesieniem amatora-dziecka do
rangi profesjonalnego fotografa, mówi o fotografii, jako sztuce?
Z perspektywy osobistej Szarkowski z pewnością nie neguje treści fotografii
Lartigue’a. Według niego fotografia oddziaływuje lub nie pod względem formalnym
– i oddziaływuje lub nie – również niezależnie od treści. Jest prosty związek
pomiędzy obiema /treścią i formą/, który można zdefiniować twierdzeniem, że
forma jest w służbie treści. Ale w równej mierze treść jest na usługach formy.
I jeżeli sztuka jest definiowana poprzez intencje twórcy, to intencjonalność w
pracach Lartigue’a istniała również, tak jak w fotografiach Westona, chociaż
była wyraźnie inna. Istniała spójność w sposobie tworzenia Lartigue’a. Odkrył,
że kamera może „zawiesić” ludzi i zwierzęta w powietrzu. Lubił ten efekt i
powtarzał go wielokrotnie. To jest to, co fotografowie rozumieją pod pojęciem
stworzenia spójnej wizji.
Dwa lata później, w 1966 r., Szarkowski przyglądał się zdjęciom migawkowym raz
jeszcze. Jego wystawa OKO FOTOGRAFA zawierała prace z wszystkich okresów
rozwoju fotografii i wszelkich jej rodzajów, od sztuki, poprzez reklamę do
zdjęć migawkowych, i śledziła ich formalne podobieństwa w celu wychwycenia wspólnego
języka fotografii. Biorąc 5 kategorii – rzeczy same w sobie, detal, rama, czas
i punkt widzenia – celem Szarkowskiego było pokazanie jak bardzo różniące się rodzaje
fotografii, także świadomie lub nieświadomie, używają tych samych podstawowych
elementów, by mogły powstać znakomite zdjęcia. Jak napisał, „wystawa
dotyczy fotograficznego stylu i tradycji fotografii: w sensie możliwości, jakie
fotograf ma dzisiaj do wykorzystania w swojej pracy.”
Poprzez włączenie do wystawy zdjęć migawkowych i codziennej fotografii
komercyjnej – rodzima fotografia, jak ją nazwano – obok znakomitości tego
medium, Szarkowski ponownie mocno wypowiedział się w kwestii sztuki fotografii.
W pewnym sensie, jego podejście negowało długą drogę od XIX-wiecznej fotografii
artystycznej do modernizmu. Ale, w innym sensie. Dzięki uznaniu walorów
estetycznych każdej z przedstawianych fotografii, usankcjonował modernistyczne
spojrzenie. Oczywiście, dekontekstualizując lub zmieniając fotograficzny
kontekst, w tym przypadku dotyczy to zdjęć migawkowych sensie
estetycznym, doprowadza do furii anty-modernistycznych teoretyków, ponieważ
biorąc pod uwagę fotografię w jej podstawowych formalnych warunkach, dąży do
ukrytych znaczeń – wagi ich treści na przykład lub socjo-kulturowych okoliczności
ich powstania.
Ale to, co stało się znane, jako estetyczna fotografia migawkowa, nieco
nieobrobiony wygląd ujęć, było dla Szarkowskiego ważne z dwóch powodów. Po
pierwsze, było powiązane z podstawowym impulsem leżącym u podstaw fotografii –
jej abc – można powiedzieć – Naszym zasadniczym impulsem jest wskazanie,
robienie zdjęć i zbieranie tych śladów pamięci, dlatego mógł Szarkowski napisać
z całą powagą:
Fotografia w rękach amatorów-praktyków posiada największy potencjał, by izolować estetyczne wartości nierozerwalnie z tym medium związane. Po drugie, podczas pierwszej dekady MoMa, wielu poważnych, ambitnych fotografów próbowało pracować w spontaniczny przejrzysty sposób.
Wystawa Szarkowskiego zarówno amatorskich,
realistycznych ujęć i profesjonalnych prac robionych na modłę zdjęć
migawkowych, dodatkowo zwiększyła zainteresowanie tą najskromniejszą postacią
fotografii. Fotografowie uczyli się na tym i stosowali to w swojej własnej
praktyce. W wyniku tego, dzisiaj zdjęcie migawkowe jest doceniane, studiowane i
kolekcjonowane, a migawkowa metoda stała się integralną częścią fotograficznej
ekspresji.
A co z Jacques-Henri Lartigiem? Gdy dorósł, nauczył się więcej o fotografii i
stał się „lepszym” fotografem, ale nigdy nie zrobił doskonalszych prac, niż te
młodzieńcze, radosne zdjęcia, które powstały w błogich czasach jego
dzieciństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz