Geniusz Fotografii
Rozdział III : JAKIEŚ DECYDUJĄCE MOMENTY /MOŻE/ ?
tłum. Maryla Wosik
konsultacja językowa /ang/ - Joanna Hood
konsultacja merytoryczna - Piotr Perczyński
ZDJĘCIE, KTÓRE WYMYKA SIĘ SPOD KONTROLI
Dla
fotografii historii, kontekst jest wszystkim. Wszystko jest otwarte na
interpretacje i reinterpretacje. Capa był wściekły, gdy jedno z jego zdjęć
pojawiło się w prawicowym magazynie, przycięte i sugerujące znaczenie zupełnie
przeciwne, do intencji, jakie przyświecały jego powstaniu. Wielu fotografów – Henri
Cartier-Bresson jest godnym uwagi przykładem – nie pozwalało na publikowanie
zdjęć, chyba że nie było ingerencji w całość autorskiej kompozycji, lub zmiany
te, jeśli były, były zatwierdzone wcześniej przez autora pracy. To nie jest po
prostu estetyczna fanaberia. Jest to istotne pytanie o kwestie autorstwa.
Ale kiedy
fotograficzna opowieść jest już opublikowana, to kto jest autorem? Fotograf
robi serię zdjęć, jeszcze inne osoby podejmują decyzje dotyczące opublikowanych
prac – edytorzy-wydawcy, którzy selekcjonują w sekwencje zdjęcia, projektanci,
którzy grupują je, kładąc nacisk na niektóre z nich, umniejszając rangę innych,
nawet pisarze, którzy dostarczają podpisy. A co ze zdjęciami, które sąsiadują z
prezentowaną kolekcją. Znaczenie, które fotograf początkowo nadaje swoim
fotografiom, może być kompletnie zniekształcone w procesie publikacji, nawet
przez magazyn, który jest merytorycznie po stronie fotografa. I to przy
założeniu, że zdjęcia są w ogóle publikowane.
Magazyn Life
mógł szczęśliwie pokazać „rzeczywistość” wojny publikując zdjęcia Capy z
Hiszpanii lub z japońskiej inwazji na Chiny w późnych latach 30., ponieważ ciała
były graficznie obce, to nie byli Amerykanie. I ta sama gazeta rzuciła do druku
fotografie Capy relacjonujące D-Day, ale czy byłyby one tak chętnie
wykorzystywane, gdyby lądujący ponieśli klęskę?
Podczas
II wojny światowej, rządowi cenzorzy w USA i Wielkiej Brytanii narzucali, która
informacja – a miało to związek z wyborem fotografii – zostanie przekazana do
publicznej wiadomości w kraju. Pokazywanie śmierci po własnej stronie było
zazwyczaj zabronione, a pokazywanie zwłok miało miejsce tylko wtedy, gdy było
oczywiste z jakim rozstrzygnięciem mamy do czynienia, kto jest zwycięzcą.
Wtedy, pod koniec wojny, fakty dotyczące Holocaustu zostały ujawnione
przerażonej opinii publicznej, po części, bo musiała być poinformowana, po
części dla uzasadnienia ogromu ofiar wojny.
Ścisła
kontrola świadectw fotograficznych w czasie wojny, nawet w krajach o nominalnie
wolnej prasie, jest normą. Ale zawsze jest to trudniejsze, gdy wojna nie ma
przyzwolenia społecznego lub staje się niepopularna. Jedna wojna, która
wymknęła się spod kontroli rządu amerykańskiego to Wietnam, w dużej mierze
dlatego, że była to pierwsza relacjonowana przez tv wojna i prawie natychmiast
jej obrazy pojawiały się w salonach amerykańskich domów. Utrzymuje się, że
właśnie te niekontrolowane obrazy, włączając w to zdjęcia amerykańskich ofiar
wojny, przyczyniły się do powstania antywojennego ruchu, ale to nie do końca
jest prawda. Fotografie nie wpływają na politykę. Jest odwrotnie.
Niemniej
jednak, postrzegana rola fotografii w osłabianiu amerykańskich nerwów w
Wietnamie oznaczała to, że w późniejszych bataliach, w które Zachód był
zaangażowany, media były znacznie ściślej kontrolowane. Brytyjski fotograf Don
McCullin który zrobił niezapomniane zdjęcia w Wietnamie, spotkał się z odmową
akredytacji na froncie wojny falklandzkiej. A pierwsza wojna w Zatoce między
Bushem snr i Saddamem Husseinem, możliwe, że była najbardziej kontrolowana ze
wszystkich, z większością zdjęć pochodzących z kamer systemu obronnego,
działających po stronie sił koalicyjnych. Najwyraźniej była to wojna bez
obrazów śmierci, w wysokiej rozdzielczości, wojna gry-video, wywalczony zakres
obszaru prasy i jej kamer. Dopiero na koniec, kiedy siły irackie uciekając
drogą do Basry, zostały niemiłosiernie poturbowane atakami z powietrza, wtedy
to zrobiono zdjęcie-ikonę poskręcanego i zwęglonego ciała Irakijczyka, i to ono
przyniosło do domów rzeczywistość tej wojny. Ale i ten obraz został bardzo
szybko stłumiony.
Zdjęcia były używane,
by pokazać, że niemieccy cywile cierpieli tak samo, jak każdy inny naród podczas
II wojny światowej – a bombardowanie Drezna przybliża nam obraz tego
cierpienia.
Foto
Walter Hahn /German, b. Hungary 1889-1969/
Incinerating corpses in the old market, Dresden
25 February 1945
Gelatin silver print
|
Z
13 na 14 lutego 1945 r. RAF i lotnictwo USA zrzuciły setki ton bomb
zapalających na Drezno. Dokładna liczba zabitych cywilów była przedmiotem
domysłów, aczkolwiek była mniejsza, niż liczba określana przez propagandę.
Zbombardowanie
Drezna było przyczyną kontrowersji wśród historyków. Niektórzy z nich
twierdzili, że to nie było konieczne. Wojna była definitywnie wygrana, a Drezno
było w dużej mierze miastem cywilnym, które w niewielkim stopniu świadczyło na
rzecz wojennych sił niemieckich. Inni jednak, podnosili fakt, że chociaż Drezno
nie miało ciężkiego przemysłu, to było wiodącym ośrodkiem przemysłu
precyzyjnego, zwłaszcza narzędzi optycznych, które miały wiele militarnych
zastosowań. Zbombardowanie Drezna było całkowicie uzasadnione, i na dłuższą
metę pomogło zapobiec większym ofiarom.
Kontrowersje
są żywe do dzisiaj, jak twierdzą niektórzy, bombardowanie Drezna było wyłącznie
mściwym sposobem ukarania zwykłych Niemców, i powinno być postrzegane jako
przestępstwo wojenne.
W
1949 r. miejscowy drezdeński fotograf Richard Peter opublikował Dresden:
kamera oskarża, książkę, której edycja osiągnęła nakład 50 tysięcy
egzemplarzy i ukazała wymowne obrazy miasta w ruinach, nieme poetyckie
oskarżenie Brytyjczyków i Ameryki – wtedy – oczywiście, ówczesnych,
demokratycznych republikańsko-kapitalistycznych wrogów Zachodu.
Podczas
bombardowania autorem większości zdjęć był Walter Hahna. Zrobił wiele
przerażających fotografii zwęglonych zwłok ułożonych w rzędach na ulicach lub
piętrzących się w stosach jak drewno pocięte na bale, Zdjęcie, niezależnie
dobre czy złe, zaświadcza, że wojna sama w sobie jest zbrodnią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz